Bomba w górę, Czarny!

Już od progu było wiadomo, że będą z tego problemy.

Niski, chudy, niedogolony, jakby trochę nieprzytomny, ale jednak z tym charakterystycznym błyskiem w oku zwiastującym wydarzenia zgoła niespodziewane.

Na osiedlu wołają na niego Czarny.

Ej, Czarny, cho na lufkę!

Czarny spogląda spod niedospanych powiek, jeszcze zaropiały, czyściutki i pachnący jak zawsze, ale jednak zaropiały. Miśka, jak wszyscy nazywają ją od dzieciaka, mówi co rano z czułością Czarnemu, żeby wytarł sobie te śpioszki.

Czarny całuję Miśkę w czoło, pospiesznie wstaje z łóżka, zakłada sprane dżinsy i bordową koszulkę w grochy, bierze łyk zimnej kawy jeszcze z poprzedniego dnia, wzdryga się z obrzydzenia, narzuca kapotę i już go nie ma.

Nie wytarł śpioszków, więc teraz wychyla tę lufkę, po niej szybko następną na drugą nóżkę, oczy w końcu jakby większe, niedospane powieki jakby mniej niedospane, ale śpioszki jak były tak są. Czarny, znaczy, nadal zaropiały.

Dzięki, Panowie, lufka w dziób, dzień jak miód.

Panowie się śmieją. Rechoczą. Brudno, ochryple, nałogowo, głęboko z coraz bardziej zaśniedziałych trzewi.

Czarny jest inny. Czarny nie rechocze. Czarny uśmiecha się łobuzersko, a w oczach zapalają się ogniki.

Dla Czarnego właśnie wstaje dzień. Poranki przy Miście i z Miśki czułością są miłe, ciepłe, otulające, przyjemne, ale to jednak nadal noc.

Dzień zaczyna się dla Czarnego wtedy, gdy Czarny zaczyna załatwiać sprawy. Kiedyś była to polityka na najwyższym szczeblu, przyszywany uśmiech tutaj, koperta pod stołem tam, gdzie indziej szybka wódeczka bez akcyzy.

Lekko przyszło, lekko poszło. Czarny, urodzony gracz, długo wygrywał, ale jak to w życiu każdego gracza bywa, przyszedł ten dzień, gdy Czarny przegrał. A ponieważ Czarny zawsze był człowiekiem totalnym, to tak jak totalnie wygrywał, tak tym razem totalnie przegrał.

Przejebał jak skurwysyn, nazywając rzeczy po imieniu.

Miśka, tak jak zawsze przy Czarnym trwała, tak i teraz poszła z Czarnym na dno. Leżeli sobie zatem na tym dnie razem, Miśka z Czarnym, jarali skręcane na lewo papierosy, popijali płyn przypominający wódkę z butelek bez banderoli, rżnęli w karty na dobre uczynki (kto przegrał, szedł na Wschodnią numer czterdzieści po kolejną butelkę w charakterze dobrego uczynku) i pierdolili się bez opamiętania.

Ponieważ metoda antykoncepcji na kalendarzyk i organoleptyczny pomiar gęstości śluzu, którą zaproponował Miśce i Czarnemu jeszcze w liceum pan katecheta, okazała się w obecnych warunkach bytowych dość zawodną, do towarzystwa mocno osadzonego na społecznych nizinach, nazywanych pospolicie wzmiankowanym już wcześniej dnem, dołączył Bąbelek.

Nie będzie przesadą powiedzieć, że Bąbelek odmienił życie Miśki i Czarnego.

Inaczej.

Bąbelek odmienił głównie życie Miśki, ale Miśka, jako przedstawicielka tej silniejszej płci, miała w sobie jeszcze gdzieś na dnie tego dna pokłady wewnętrznej energii, która siłą rozpędu odmieniła również życie Czarnego.

Czarny znowu zaczął załatwiać sprawy. Czarny znowu robił politykę na najwyższym szczeblu, tyle że na poziomie lokalnym. Osiedlowym, znaczy. Temu pożyczył, od tego kupił, temu sprzedał, a tamtemu po prostu zajebał. Ot, prawo silniejszego.

Czarny wcale nie był silniejszy fizycznie. Czarny swoją siłę czerpał ze sprytu i pierwotnego instynktu przetrwania.

Podobno ów instynkt jest w każdym człowieku, ale widać w Czarnym był silniej.

Ponieważ osiedlowe reguły są proste – kto ma siłę, ma władzę, niezależnie od źródeł pochodzenia tej siły – Czarny szybko zdobył pozycję dominującą. W drogę próbował czasem wchodzić Czarnemu Siny, ale Czarny, swoim naturalnym wdziękiem, tym samym, którym jeszcze za szkolnych czasów, uwiódł Miśkę, przekabacił Sinego na swoją stronę.

Od tego czasu nie było już nikogo ponad Czarnym.

Czarny wyznaczał rytm życia dzielnicy. Od Czarnego się dzień zaczynał i na czarnym dzień się kończył. Lufka, góra dwie, jak dzisiaj, na rozpęd i lufka, góra pięć, na spoczynek. Między lufkami sprawy, dużo spraw, tych brudnych i tych bardziej przyjemnych.

Tego dnia, w którym Czarny stawił się w pokoju nr piętnaście na pierwszym piętrze, niski, chudy, niedogolony, jakby trochę nieprzytomny, ale jednak z tym charakterystycznym błyskiem w oku zwiastującym wydarzenia zgoła niespodziewane, tego dnia Czarny miał do załatwienia sprawę z charakteru tych przyjemnych.

Czarny wiedział, że ten dzień nastąpi, wyczekiwał go jak końca krwawienia Miśki, żeby znowu mógł wziąć ją od tyłu nie tylko pod prysznicem. Czarny czekał, ostrzył zęby, ostrzył język, kreślił w głowie misterny plan.

To miał być ten dzień, który całe osiedle Górna będzie wspominać jeszcze po śmierci Czarnego, śmierci Miśki, a nawet śmierci Bąbelka, który umrze młodo, jako dobrze zapowiadający się prawnik, nie mogący już dłużej znieść szyderczych uśmiechów na tle historii swojego dzieciństwa wytykanej mu wszędzie i przez wszystkich.

Biedny Bąbelek, chciał pójść w ślady ojca, dorównać mu szacunkiem i poważaniem, chybiając jednak w wyborze środowiska, które okazało się nie doceniać szczerości w opowieści o życiu na blokowisku.

Nieistotne. Nie w tej chwili. To tylko kilka tabletek i kilka litrów alkoholu za dużo. Bąbelka nie ma, ale jest Czarny, refleks z przeszłości.

Czarny, który puka do pokoju numer piętnaście na pierwszym piętrze, wchodzi, staje w progu, rozgląda się, oczy mu błyszczą, a w rękach trzyma okrągły, nakręcany budzik.

Natalia, urzędniczka z kilkunastoletnim stażem, która widziała w swoim zawodowym życiu dziwki, kurwy, żony, nimfomanki i strażników miejskich w nieprzyzwoitych pozach sfotografowanych po godzinach urzędowania na zapleczu przez koleżankę z pracy, nawet nie reaguje. Ot, dzień jak co dzień.

Czarny nie lubi, jak ktoś nie reaguje. Czarny nie lubi, gdy nie zwraca się na niego uwagi.

Czarny nie przyszedł tu jednak rozpierdalać pomieszczenia, jak zdarzyło mu się to któregoś razu w skarbówce na Śródmieściu, zaraz po tym, jak atrakcyjna blondynka w urzędowej garsonce odmówiła mu rozłożenia zaległości na rat.

Czarny jest dzisiaj spokojny. Czarny trzyma w rękach okrągły, nakręcany budzik, a oczy mu błyszczą.

Dzień dobry, proszę usiąść, mówi Natalia, wskazując Czarnemu miejsce na krześle przy kontuarze.

Dziękuję, postoję.

Czarny jest uprzejmy, czarujący, nawet ładnie dzisiaj pachnie. Stoi więc, Natalia szykuje papiery, kładzie na blacie kwestionariusz, podaje długopis, prosi o wypełnienie.

Czarnemu w to mi graj. Czarny kładzie na blacie okrągły, nakręcany budzik i rozpoczyna proces nakręcania. To stary budzik, sprężyna lata świetności ma już za sobą, więc chwilę to trwa.

Natalia zachowuje powagę, czeka cierpliwie, stara się nie okazywać jakichkolwiek emocji, wiedząc, że dzisiaj strażników nie ma, pilna interwencja.

Czarny nakręcił budzik, głaszcze go z czułością po wytartym korpusie.

Dziękuję, słodziutki, spisałeś się na medal.

W oczach Czarnego nie ma już tylko błysku. W oczach Czarnego zaczyna pojawiać się szaleństwo.

Natalia to dostrzega, ale jest już za późno. Natalia już wie, że ten starodawny, okrągły, nakręcany budzik za nie więcej niż minutę wysadzi to pomieszczenie i prawdopodobnie połowę urzędu, łącznie z dziurawą wykładziną, w powietrze.

Natalia jest na to przygotowana. Sięga po telefon, wybiera szablon wiadomości, wysyła.

Mamo, kocham Cię, dziękuję za wszystko.

Kochanie, coś się stało?

Natalia nie zdąża odpisać. Nie zdąża odpisać, bo Czarny nagle bardzo szeroko otwiera usta i teatralnym głosem wygłasza kwestię, nad którą pracował przez długie tygodnie. Poci się tym obficie, żeby nic nie pomylić. Żeby tylko nic nie pomylić.

Ja jestem Bond. James Bond. A pani ma dokładnie piętnaście minut, żeby zadawać mi pytania. Potem zadzwoni budzik, a ja stąd wyjdę.

Czarny kończy kwestię i następuje wybuch. Wybuch śmiechu. Natalia śmieje się jak obłąkana. Nie może przestać. To nie bomba. Nie dzisiaj.

Nie, Mamo, nic się nie stało. Będę wieczorem. Pa.

Słuchowisko

Zachęcam również do odsłuchu tego tekstu w wersji czytanej. To zaledwie 10 minut.

Subskrybuj słuchowisko tutaj (kliknij w logo):

Logo Spotify

Napisz kilka słów na temat słuchowiska i zostaw ocenę w aplikacji podcastowej.

Jeżeli podobał Ci się tekst, udostępnij go innym za pomocą poniższych przycisków.

Dziękuję za Twój czas!

Site Footer