O stosunku z literaturą

Lubię tę charakterystyczną ekscytację związaną z rozpoczynaniem nowej książki.

Charakterystyczną dla mnie, bo jakoś trudno mi uwierzyć, żeby inni ludzie ulegali podobnej, biorąc pod uwagę statystyki czytelnictwa w Polsce, kraju nad Wisłą. Kraju podzielonego na pół, tak jak Wisła dzieli Warszawę na dwie części. Lewobrzeżną i prawobrzeżną.

W mojej sypialni, gdzie odbywam stosunki z literaturą, również panuje podział na lewo i prawo.

Z perspektywy, w której teraz się znajduję, oparty o ścianę, nogi zgięte w kolanach, podpierające współczesną odmianę maszyny do pisania, spoglądam w prawo, choć przyjemniej dla wzroku (i nie tylko) skierować spojrzenie w lewo, gdzie zielona (nie ma przypadków) palma.

Spoglądam w prawo, a na kwadratowym, ciężkim, drewnianym pudle z winylami, pełniącym jednocześnie funkcję szafki nocnej, tuż obok elektronicznego radiobudzika, którego intensywnością czerwieni wyświetlającej godzinę mogę sterować trójstopniowo, niczym kapitan morskim lwem przecinającym fale, leżą trzy książki.

Z podłogi, jak gdyby to umiejscowienie odpowiadało randze lektury, spogląda na mnie czasopismo. Miesięcznik. Kilka lepszych i gorszych wywiadów, zdjęcia z materiałów własnych muzyków, rubryki nawiązujące do czasów świetności i marne felietony, pisane bez werwy, bez pomysłu, jak gdyby na akord. Bo trzeba i płacą.

Mówiłem przecież, że umiejscowienie odpowiada randze.

Nie oznacza to jednak, że gdy kładę się na macie z ekologicznego kauczuku [sic!] w kolorze bordo i dociskam do podłogi zbolałe po całym dniu pracy lędźwie, to tracę poważanie.

Bynajmniej. Poważanie to moje talentowe TOP5. Dbam o nie nawet, gdy niczym fortepian sięgam bruku, choć to tylko panele podłogowe z tworzywa sztucznego aspirujące do wysokojakościowej imitacji drewna.

Miało być o książkach, opanuj się, Wojtek, zawróć, gdy tylko będzie to możliwe.

Zawracam.

Lubię tę charakterystyczną ekscytację związaną z rozpoczynaniem nowej książki, szczególnie powieści. Powieść to jest życie. Spoglądam więc w prawo i widzę dwa życia. Dłuższe i krótsze. To z pozoru dłuższe może jednak okazać się krótszym i na odwrót. Magia literatury. Kunszt pisarski. Wzór niedościgniony.

Czytuję również biografie, przyznaję. To zabawne, bo choć wydaje się, że nie ma nic bardziej odpowiadającego życiu jak biografia właśnie, to jednak więcej życia widzę w powieści.

Powieść to sztuka wyobraźni, a biografia rzemieślnictwo faktów.

Choć bywa również zgoła odmiennie, gdy pisarz opowiadać nie potrafi, opowiada nieciekawie lub po prostu, co przywodzi na myśl najstraszniejszą trwogę, opowiedzieć nie ma o czym. Wtedy zgrabnie opisane fakty, jeśli tylko rzeczywiście interesujące, bardziej pozwalają przeżyć życie niż słabo opowiedziana historia o niczym.

Przeżyć życie, no właśnie. Jeśli mam opowiedzieć o swoim stosunku z literaturą (do literatury?), jak to przed chwilą całkiem, myślę, zgrabnie zapisałem w tytule, pozwolę sobie posłużyć się wyświechtanym banałem, zgraną kliszą.

Tyle żyć przeżyłeś, ile książek przeczytałeś. A kto nie czyta, niech pocałuje mnie w rzyć.

Niech tylko nie zmyli cię tylna część ciała, to nie zaproszenie do łóżka, per rectum. Bardziej współcześnie? Proszę bardzo. Nie czytasz, nie idą z tobą do łóżka.

Pewnie dlatego stosunek mam głównie z literaturą.

Słuchowisko

Zachęcam również do odsłuchu tego tekstu w wersji czytanej. To zaledwie 4 minuty.

Subskrybuj słuchowisko tutaj (kliknij w logo):

Logo Spotify

Napisz kilka słów na temat słuchowiska i zostaw ocenę w aplikacji podcastowej.

Jeżeli podobał Ci się tekst, udostępnij go innym za pomocą poniższych przycisków.

Dziękuję za Twój czas!

Site Footer