Ślepnąc od świateł. Recenzja inaczej

Zakopane, 22 sierpnia 2018 roku. Prawy dolny róg, druga kartka, czarny długopis.

Kiedyś przywoziłem z wyjazdów koszulki. Większość mam do dzisiaj. Nie chodzę w nich, ale przechowuję w charakterze pamiątki, dopóki mole nie zjedzą. Czy to znak, że jestem sentymentalny?

Koszulki pochodzą z wyjazdów zagranicznych. Podczas polskich wakacji najczęściej kupuję książki. Wizyta w lokalnej księgarni czy charakterystycznym nadmorskim namiocie wyprzedażowym to nieodłączna część niemal każdego urlopu.

Fajnie sobie tak poszperać. Nigdzie się człowiek nie spieszy, nikt go nie pogania, jedynie zapach świeżo pieczonego gofra potrafi przyspieszyć poszukiwania.

Pewnego razu przyszło mi do głowy, żeby książki kupowane podczas wyjazdów dodatkowo oznaczać. Zapisywać datę, miejsce i towarzysza podróży, jeśli takowy występuje.

Przepraszam w tym miejscu wszystkich dotychczasowych towarzyszy, jeśli to czytają. Myślę o Was cieplej niż piszę. Jeśli takowy występuję – już bardziej bezosobowych słów chyba nie mogłeś znaleźć, Wojtek. Przyjmijcie moje przeprosiny, Towarzysze.

Powracając do zgubionego wątku i jednocześnie cały czas jeszcze niespiesznie zmierzając do sedna, jakaż to frajda powrócić po kilku latach do książki z przeszłości (jest to często zgoła łatwiejsze niż wbicie się w za małą koszulkę), odtwarzając jednocześnie w głowie określone miejsce, czas i osobę, która była mi w danej chwili bliska.

Nie zawsze relacja z tą osobą jest aktualna lub tak samo intensywna jak wtedy, gdy kreśliłem jej imię dłonią na jednej z pierwszych kartek książki, ale to tym bardziej doskonała okazja, by uśmiechnąć się do wspomnień i praktykować wdzięczność.

Niektórzy ludzie są na zawsze i na wieczność, inni na jakiś czas (każdemu wedle temperamentu relacji – miesiąc, kwartał, rok, kilka, kilkanaście lat), a pozostali tylko na chwilę. Wszyscy jednak po coś. Tak samo ważni i potrzebni.

Taka optyka odmienia doświadczenie i przeżywanie, zaręczam, sprawdziłem.

Ślepnąc od świateł, tak? No dobrze, o tym też kilka słów. Wybacz, nie umiem w recenzje, stąd taki, a nie inny wygląd tego tekstu.

Swoją drogą, czy tekst może wyglądać? Myślę, że tak. Lepiej lub gorzej.

Lubię dbać o wygląd. Siebie i swoich tekstów. Dlatego słowa staram się układać równie pieczołowicie jak włosy przed wyjściem na randkę. Niech pomyślę, kiedy to ja ostatnio byłem na randce? COVID STOP.

Zatem Ślepnąc od świateł. Oczywistości pisać nie będę. No, może trochę.

Jakub Żulczyk, Krzysztof Skonieczny, Michał Englert, Marcin Masecki, HBO, Jan Frycz, Robert Więckiewicz, Kamil Nożyński, Janusz Chabior, Cezary Pazura, Eryk Lubos.

Starczy. Jeżeli któregoś z wyżej wymienionych nazwisk nie kojarzysz, bez obaw, jest sztywniutko, ja też musiałem sprawdzić co nieco na Filmwebie.

Ślepnąc od świateł to książka i serial doskonały. Dziękuję.

Nie będę mędrkował na temat gry aktorskiej, światła, kadrów i zdjęć, czy co tam jeszcze wypada w kinie dostrzec i skomentować. Nie znam się na tym.

Mogę powiedzieć tylko tyle, że to, co powywijał Jan Frycz na ekranie, to jest majstersztyk. Dario, postać, którą kocham, niezależnie od wartościowania w kategoriach dobra lub zła. Choć może kocham ją jednak właśnie za wartościowanie. To dobrze zła postać jest po prostu.

Tak, serial ma dłużyzny. Jeśli widzisz w nich dłużyzny. Bo możesz zobaczyć też budowanie specyficznego klimatu, który towarzyszy wszystkim ośmiu odcinkom. No, może poza ostatnim, bo tutaj miałem wrażenie, że twórcy jakoś niecierpliwie szybko chcieli dobrnąć do mety, nagle idąc w skróty, których jak ognia zdawali się unikać przez cały serial.

Jeśli już przy mecie jesteśmy, to finał serialu nie wybrzmiewa tak mocno jak w książce. Jakbym nie czytał, to już sam nie wiedziałbym, czy Dario faktycznie istnieje i czy Kuba (w książce Jacek) poleciał w końcu do tej Argentyny, czy nie poleciał.

No ale ja nie jestem szczególnie czuły na wyłapywanie ukrytych sensów i czytanie podprogowe, wolę kawę na ławę, nawet jeśli gorzką, więc pewnie dlatego książka w tym zakresie mocniej do mnie przemawia. Sprawdź sam.

Ja wiem jedno. Ślepnąc od świateł to książka i serial doskonały. Coś robi, coś wywołuje, coś każe przemyśleć, z czymś się zmierzyć. Wcale nie musisz wąchać kokainy jak opętany, żeby zobaczyć tutaj swoje demony.

Każdy ma swój kołowrotek zdarzeń, z którego nie sposób się wyplątać.

Każdy chce pokazywać światu jakiś obraz siebie.

Każdy czasem traci kontrolę i jedzie na kolizję.

Ślepnąc od świateł. Polecam z całego serca i dla rozrywki, i dla refleksji.


P.S. Przy okazji Ślepnąć od świateł i Króla, przekonałem się, że jednoczesne oglądanie na ekranie tego, co przeczytało się w książce (nawet jeśli to coś zupełnie innego niż się w tej książce rzeczywiście przeczytało), nadaje konsumpcji zupełnie inny smak.

Oj, schrupałbym jeszcze coś w ten deseń. Polecasz coś, co jednocześnie na papierze i ekranie, najlepiej polskiego?

Słuchowisko

Zachęcam również do odsłuchu tego tekstu w wersji czytanej. To zaledwie 7 minut.

Subskrybuj słuchowisko tutaj (kliknij w logo):

Logo Spotify

Napisz kilka słów na temat słuchowiska i zostaw ocenę w aplikacji podcastowej.

Jeżeli podobał Ci się tekst, udostępnij go innym za pomocą poniższych przycisków.

Dziękuję za Twój czas!

Site Footer