Literatura współczesna lubi obywać się bez ozdobników. Tak mi się zdaje, choć specjalistą od literatury współczesnej nie jestem, podobnie zresztą jak od żadnej innej. Czytuję, owszem, najczęściej do poduszki i krótko, bo morzy mnie sen. Nie dlatego, że książka słaba, to po prostu zmęczenie. Choć jako nie-specjalista od literatury jakiejkolwiek powinienem chyba powstrzymać się od używania w kontekście tekstu pisanego przymiotników typu słaby, dobry, przyzwoity, trzymający poziom, beznadziejny itp. Prawdopodobnie powinienem również powstrzymywać się od pisania takiego jak teraz, o …
Kategoria: Myślodsiewnia
Sobota, dwunasty lutego, Kamil Stoch powstrzymuje się od płaczu w wywiadzie telewizyjnym po olimpijskim konkursie na dużej skoczni, a ja nie muszę powstrzymywać się od płaczu, bo nikt na mnie nie patrzy. Wzruszam się jednak z innego powodu niż Kamil. Oglądam na YT najlepsze momenty w karierze skoczka z Zębu i ronię łzy. Zawsze poruszają mnie chwile sukcesów polskich sportowców, ale ze skokami narciarskimi jestem szczególnie związany. Zapewne dlatego, że to dyscyplina, która towarzyszy mi od dzieciństwa, a Małyszomanii doświadczyłem …
Oto leży przed tobą ciało. Tydzień temu jeszcze do ciebie mówiło, uśmiechało się kącikiem ust, podawało dłoń. Żyło, nawet jeśli tego życia było w nim już coraz mniej. Teraz stoisz w grobowej ciszy, zamaskowany, nieudolnie powstrzymujący łzy, które popłyną wartkim strumieniem, gdy tylko stąd wyjdziesz. Wystarczy, że zamkniesz za sobą drzwi. Dotykasz leżącego przed tobą ciała. Nic tu po twojej czułości. Ciało ma już w sobie chłodną obojętność. To nie jego wina. Jeśli już to twoja, bo przecież mogłeś inaczej, …
Nie poddawał się opiece do końca. Słabł w oczach, nie przyjmował pokarmów, stanowczo odmawiał picia, zasłaniając usta lewą, jedyną już sprawną, ręką. Poruszał ustami, mówiąc ledwie słyszalnie, ale zdawał się jednak zachowywać przytomność umysłu, w takim zakresie, w jakim pozwalał postępujący zanik kory mózgowej. Taki był całe życie. Buńczuczny, podkreślający swoją samodzielność, odrzucający pomoc, chcący robić wszystko po swojemu i na swoich zasadach. Aktywny, czasem wręcz nad wyraz, pobudzony. Bywało to irytujące, ale niech podniesie rękę ten, kto prawdziwie kochał …
Słyszę więcej, gdy słucham. Truizm, lecz w rzeczywistości nieustannego pośpiechu z truizmami nam do twarzy bardziej niż zwykle. Wypieki, rumieńce, przyspieszony oddech, a chrondomalacja rzepki nie przeszkadza w bujaniu się na dwa. Czasem z trudem wdrapuję się na czwarte piętro, kolana ciążą, ale to nie dziś. Dziś uginam i prostuję chore kolana, biodrami wykonując ruchy koliste. Dziś słucham. Słucham, więc słyszę. Tam, gdzie na co dzień jedynie tło i wypełniacz ulicznego zgiełku, dziś linia basu, która wprawia palce obu dłoni …
Rozluźniam się. Nogi idą w tan. Tańcuję, a chłopcy idą w miasto na siedemnastą. Tańcuję, a piękny James tańczy ze mną i kręci piruety, o jakich ja mogę tylko pomarzyć. Rozluźniam się. Przed chwilą jeszcze spięty, usztywniony strachem przed upływem czasu, przygnieciony ilością możliwości, teraz lekki niczym podmuch ciepłego wiatru o poranku. Słowo ma moc. Wypisałem się i od razu lżej. W świecie zewnętrznym nic nie uległo zmianie, wewnątrz i owszem. Korzystam z chwili lekkości, idę dalej w tan. …
Problem z czasem polega na tym, że jest go za mało. Pieprzyć coachingowy bełkot, że trzeba nauczyć się odpuszczać i cieszyć chwilą. Jak tu cieszyć się chwilą, mając pewność, że nie zdąży się zrobić wszystkiego, co by się chciało. Nawet pisząc te słowa, nie jestem pewny, czy to dobry wybór pośród dostępnych możliwości. Żeby tę niepewność ciut wyciszyć, piszę i słucham jednocześnie Listy Radia 357. Jest piątek, dziesięć po siódmej, Sting spada na miejsce czterdzieste, a ja zastanawiam się, czy …
Wchodzę do pokoju, rzucam okiem na stół, drżę. Drżą mi dłonie, drży mi serce, nawet jakby mózg zdawał się drgać w okolicach płatu czołowego. Cały jestem drżeniem. Bałagan na stole nie pozwala mi się skupić. Mam do ogarnięcia więcej niż jedną sprawę, do obrobienia więcej niż jedno zdjęcie, do napisania więcej niż jednego maila. Stół nie pozwala mi jednak ogarniać, obrabiać, pisać. Drżę tak długo, jak nie zapanuje na nim pustka. Muszę widzieć pustkę, muszę widzieć nic, żeby poczuć spokój. …
Jestem skupiony. Skupiam się. Kipię w swym skupieniu. Skip B, Skip C, krzyczy głos z przeszłości i widzę podstarzałego czterdziestolatka z wydatny brzuchem, który udaje, że wie, czym jest sport, a młodzież dzisiejszego świata nie potrzebuje niczego więcej niż niczym nieograniczonego ruchu. Ruszam się więc. Pląsam. Czarna koszula w rozmiarze M, rękawy podwinięte za łokieć w klasycystycznym splocie, dwa górne guziki rozpięte, niepokorne włosy zdają się krzyczeć „dzień dobry, świecie”, mimo że pora już raczej zwiastująca noc. Pieprzyć noc. Noc …
Od dobrych kilku lat zastanawiałem się, czy jeszcze kiedykolwiek przeżyję ekstazę przy muzyce Iron Maiden. Co ja mówię, wcale się nie zastanawiałem. Byłem pewny, że to już nigdy nie nastąpi. Byłem pewny, że będę jeździł na kolejne koncerty w Polsce z przyzwyczajenia i sentymentu, z tych samych powodów opłacając corocznie członkostwo w oficjalnym fanklubie. Trochę jak seks po latach związku. Niby cieszy, ale człowiek tęskni za tymi pierwszymi chwilami miłosnych uniesień. Ale to tylko taka supozycja, bo o seksie po …
Lubię tę charakterystyczną ekscytację związaną z rozpoczynaniem nowej książki. Charakterystyczną dla mnie, bo jakoś trudno mi uwierzyć, żeby inni ludzie ulegali podobnej, biorąc pod uwagę statystyki czytelnictwa w Polsce, kraju nad Wisłą. Kraju podzielonego na pół, tak jak Wisła dzieli Warszawę na dwie części. Lewobrzeżną i prawobrzeżną. W mojej sypialni, gdzie odbywam stosunki z literaturą, również panuje podział na lewo i prawo. Z perspektywy, w której teraz się znajduję, oparty o ścianę, nogi zgięte w kolanach, podpierające współczesną odmianę maszyny …
Jest późne piątkowe popołudnie. Kładę się na ciemno czerwonej sofie, opieram głowę na ciągle jeszcze jędrnej, mimo upływu lat, poduszce, a od stóp do pępka przykrywam jasno pomarańczowym pledem. Pozycja półleżąca. Otwieram klapę notebooka, nadgryzione jabłko rozświetla się charakterystyczną barwą, wpisuję hasło. Niżej, na podłodze imitującej holenderski dąb, stoi ikeowska szklanka. Witamina C tysiąc, rozpuszczalna. Biorę łyka i odkładam szklankę, tak żeby jednak nadal była w zasięgu mojej ręki. Dwadzieścia po czwartej. Gdy kwadrans temu zaczynałem pisać te słowa, było …
Social Media