Chcę być jak Krzysztof Krawczyk

Popłakać się w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia na filmie o Krzysztofie Krawczyku emitowanym w telewizji publicznej to jest rzecz niebywała.

Tak, wiem, co powiesz, ckliwa laurka wyprodukowana przez propagandową stację oparta na emocjonalnej manipulacji. Nawet jeśli, lubię być tak manipulowany.

Nigdy nie byłem fanem Krzysztofa Krawczyka, choć przydarzyło mi się być na jego koncercie w kołobrzeskim amfiteatrze i wspominam go mile, przypominając sobie robione ukradkiem zdjęcia aparatem na kliszę.

Można by powiedzieć, że kliszą jest również historia opowiedziana na antenie telewizyjnej jedynki pierwszego dnia świąt. Być może.

Nie znałem dotąd przebiegu życia i kariery Krzysztofa Krawczyka. Kilka hitów, jeden nawet mocno rezonujący w duecie z Edytą Bartosiewicz, przedziwny wizerunek, oderwane wypowiedzi i play back próbujący oszukać czas – to moje dotychczasowe skojarzenia z artystą.

Od dzisiaj będą to przeciwności losu, wzlotki i upadki, poszukiwanie swojego miejsca i swojej kobiety, odwaga w byciu sobą, muzyczna podróż międzygatunkowa.

Film rozpoczynają i kończą słowa p. Krzysztofa o satysfakcji z poczucia, że nie zmarnował swojego życia, wykorzystał swój czas. Tak, tak, typowa emocjonalna klamra mająca chwytać emocjonalnie za gardło i kazać ronić łzy pod rygorem wykluczenia społecznego. Lubię to.

Lubię takie historie. Są inspiracją i przypomnieniem, żeby robić swoje. Działać, sprawdzać, testować, stawiać kolejne kroki, choćby niepewne i chwiejne.

Żeby jednak robić swoje, najpierw trzeba wiedzieć, czym jest to „swoje”. Inspiracja zatem sięga dalej. Szepcze o odwadze w zaglądaniu do lustra, przyglądaniu się sobie, podążaniu własną drogą, celebrowaniu autentyczności i „mojskości”, nawet pomimo podśmiechujek otoczenia.

Tak, panie Krzysztofie, przyznaję i kajam się – ja też uprawiałem takie podśmiechujki pod pana adresem. Dzisiaj kłaniam się w pas i gdy chodzi o motto stanowiące klamrę filmu, z całą stanowczością mogę powiedzieć, że chcę być jak Krzysztof Krawczyk.

P.S. Dzisiaj słuchowiska wyjątkowo brak, bo pora późna, a emocje żywe. Żeby zachować ich żywość, piszę i publikuję na setkę.

Site Footer